Kross Esker 7.0 2021 (?)

Czerwiec 2020 Pomorska500. Pierwszy stop na uzupełnienie zapasów po ok.60km. Oparty o ścianę stacji benzynowej, załadowany sakwami, jeszcze w miarę czysty. Pierwsze wrażenie? Kolor. Obłędny, niespotykany i całkowicie niepasujący do reszty kolekcji rowerów Kross’a. Rower, który świeżością i nowym spojrzeniem na samo malowanie bił na głowę resztę rowerów tej marki. Popatrzyłem, dotknąłem i kiwnąłem głową z uznaniem – pojechaliśmy dalej.

Kross Esker 7.0, bo o nim mowa w tym poście, pierwszy poważny test miał właśnie podczas ultramaratonu rowerowego Pomorska500, ciekawy jestem ile osób zwróciło wtedy na niego uwagę, chyba niewiele. Końcem sezonu udało nam się zdobyć wersję testową tego roweru w rozmiarze XL, niestety w tym okresie pogoda niezbyt dopisywała i udało nam się popełnić tylko kilka jazd na tym rowerze. W zupełności wystarczyły, aby opisać Wam ten rower.

Na „siódemkę” przesiedliśmy się bezpośrednio z modeli 6.0 w tym z mojej L-ki z napędem 1×11, więc dysponowałem tym samym napędem i kołami, różnicę stanowiła tylko rama.

Rzut oka na sam rower

O samym 7.0 już nieco napisano i wprawne oko wypatrzyło co to za frameset. Jest to prawdopodobnie ta sama rama, którą zastosowano w Ridley’u Kanzo – sprawdzona, solidna konstrukcja, z której korzysta kilku producentów, dopasowana pod wymagania konkretnego z nich. Jeśli mam być szczery, jest to praktycznie kompletna i bezkompromisowa rama, która w 100% spełnia moje oczekiwania co do typu roweru gravelowego.

Czym kieruję się wybierając swój rower? Jesteśmy z podkarpackiego, mamy sporo gór i sporo fajnych tras gravelowych, o czym mogliście się przekonać podczas zeszłorocznego PGR’a. Mój gravel MUSI mieścić duży balon 50mm na kole 700C, ma mieć duże prześwity na błoto, asymetryczny tylny trójkąt (bo jest po prostu ładny, choć niekonieczny), sporo otworów montażowych i względnie sportową geometrię. Jak wiele takich rowerów jest na rynku, które nie zabijają ceną? Niewiele. Wspomniany Kanzo i pewnie coś jeszcze (nie zgłębiałem tematu). Jeśli faktycznie dołożymy do tego cenę 7.0… mamy pozamiatane.

Zacznijmy od koloru. 7.0 jako jeden z pierwszych rowerów Kross’a dostał metaliczny, głęboki lakier w POŁYSKU (maty już nudzą i sprawiają, że niektóre rzeczy robią się tandetne) o odcieniu śliwki/bordo(?). Tę kwestię pozostawiam kobietom, bo jako facet nie za bardzo jestem w stanie wypowiedzieć się na ten temat :). Wiem, że staną tu teraz obrońcy czarnego, oklepanego jak wungiel matu i z kaprysem będą patrzeć na ten kolor, ale serio – dodając detale w ciemnym szarym kolorze w minimalnej ilości, ten rower musi się podobać. Jest ciemnym brązem, czarnym połyskiem z dodatkiem wiśni, albo po prostu fioletem. W zależności od światła, przybiera całkowicie inny odcień. Muszę tutaj przybić dużą piątkę projektantom za to malowanie i mam nadzieję, że w przyszłości Kross pójdzie w tę stronę i nadrobi zaległości w malowaniach swoich maszyn.

Nie ślinimy się już do GRX’a (już nam przeszło), pierwszą naszą uwagę zwróciliśmy na prześwity w widelcu i tylnym trójkącie. Wystarczyło tylko jedno spojrzenie, by rower wylądował na stojaku z naszymi kołami 29×2.0 na oponach Race King (nominalnie mają ok. 48mm), na których testowaliśmy go w znacznie dłuższym czasie. Fabrycznie zastosowano tutaj opony Schwalbe G-One 700x40C – najbardziej uniwersalna i bezpieczna opcja praktycznie dla każdego, nie ważnie czy będziemy jeździć po mazowieckich/pomorskich szutrach, czy po nieco bardziej wymagającym leśnym terenie – G-One powinien dać rade w każdych okolicznościach, minusem mogą się okazać błota, ale to szczegół. My akurat uważamy, że gravelowa opona zaczyna się powyżej 42mm, więc mniejsze opony niezbyt nas interesują. Dlaczego? Moim zdaniem lepiej założyć grubszą oponę i manewrować ciśnieniem, niż cieńszą i ratować się mostkami z amortyzacją. Opona 45 przy dobrze dobranym ciśnieniu charakteryzuje się dobrym tłumieniem drgań i niezłą przyczepnością, przy niewielkich stratach prędkości podczas jazdy asfaltowej. Tak czy owak, opony jak majtki, każdy dobiera pod siebie. Jak wygląda to w Eskerze 7.0? Jak widać na zdjęciach Esker przy oponie 2.0 ma dosyć spore prześwity, powiedziałbym, że większe niż 6.0 jeśli chodzi o sam tylny trójkąt. Widelec ma już niestety mniej miejsca niż widelec z 6-tki, ale nadal to całkiem sporo miejsca. Duży plus. Bardzo duży.

GRX RX600 1×11 – napęd, o którym powiedziano już chyba wszystko, więc nie będziemy się tutaj za wiele rozpisywać na jego temat. Rozsądny i dobry wybór w konfiguracji pozwalającej na szybką jazdę po asfalcie, jak i na podjeżdżanie srogich sztajf w górach. Korba 40T i kaseta 11-42 to chyba najbardziej optymalne zestawienie napędu do wypraw jak i codziennych treningów. Przerzutka przednia nie do końca jest koniecznością w codziennych czasach i zbędną potrzebą, która może jedynie zbierać błoto i zapychać okolice suportu. Dla planujących modyfikację napędu, Kross będzie dodawał hak montażowy do przedniej przerzutki w zestawie.

W 7.0 znajdziemy sporo otworów montażowych na ekwipunek, w tym otwory od spodu dolnej rury i na górze rury poziomej. W testowanej przez nas wersji nie było trzech otworów montażowych na każdej z lag widelca, ale mają się pojawić w wersji produkcyjnej. Sama rama posiada jeszcze klapkę na przewody pod suportem chroniącą przed zabrudzeniami – mały detal, a ważny. Z tematów oczywistych mamy dwie sztywne osie w rozmiarze 12mm i wkręcany suport BSA. Co moglibyśmy tutaj zmienić? Nie ma za bardzo do czego się przyczepić :).

Geometria

7.0 jest praktycznie „kalką” modelu 6.0, pytanie co było na czym wzorowane jako pierwsze? 🙂 Posłużmy się rozmiarem L. Tylny trójkąt praktycznie takiej samej długości, Górna rura taka sama, Reach również. Różnice znajdziemy dopiero w Główce ramy, która jest niższa w modelu 7.0 o 10 mm i w BB Drop’ie (wymiar, który opisuje nam obniżenie środka mufy suportu względem tylnej osi piasty, mający duży wpływ na prowadzenie się i zwinność roweru – im niżej tym środek ciężkości spoczywa bliżej ziemi, co znacznie poprawia zwrotność i stabilność roweru, w nowych konstrukcjach gravelowych o grubszych oponach, BB Drop wynosi 70-75mm), który jest mniejszy o jakieś 3mm, troche przełajowo niżeli gravelowo. Cała reszta wypada podobnie. Jest sportowo, ale nie za bardzo, myślę że całkiem rozsądnie patrząc po cyferkach. Jak jest w praktyce?

Test

Jak już wcześniej wspomniałem, nasza wersja była w rozmiarze XL, co przy mojej nodze 90 cm i 182 cm wzrostu, było całkiem dobrym wyborem (i tu uwaga dla kombinatorów usilnie kupujących za duże rowery – taka możliwość występuje tylko przy tak długiej nodze, w inny wypadku kupisz za duży rower), bo podobnej długości ramę mam teraz w Karambie. L-ka w Eskerze 6.0 była dobra na długość nogi, ale za krótka o dosłownie 10mm – w 7.0 XL pasowało idealnie. Rower testowaliśmy w pobliskim lesie obok Głogowa Małopolskiego – mamy tam fajne szutry i całkiem spore zjazdy, mimo iż to płaska jak stół mazowiecka północ od Rzeszowa. Pierwsze odczucie – sztywno, dynamicznie i szybko. Rower przyspiesza znacznie lepiej niż Esker 6.0, jest mniej plastyczny i szybciej reaguje na obrót korby. Spodziewaliśmy się lekkiego odpływania tylnego trójkąta, ale nic takiego nie zaobserwowałem. Jest sztywno, to trzeba przyznać. No dobra, przejdźmy teraz do tłumienia drgań, bo przecież to najważniejsza rzecz dla wyznawców karbonu. Miałem ciężką ramę z Eskera 6.0, teraz mam Karambę na sztywnym Columbusie, jak zatem wypadło 7.0 podczas ujeżdżania po leśnych szutrach? Nijako. Pamiętajmy, że jeździmy po wertepach, dziurach, szutrach, lasach. W takich okolicznościach ciężko jest zaobserwować taką różnię, nie mniej jakaś tam jest, ale bez przesady. Karbon faktycznie dobrze tłumi drgania, ale w szosówkach na asfalcie, gdzie drgania nie są tak spore jak w lesie. Jakie więc są plusy karbonowej ramy w gravelu? Myślę, że głównie waga i sztywność. Jeśli chodzi o samą wagę, nasza XL-ka ważyła równe 10kg – myślę, że to dobry wynik, patrząc, że na pokładzie mamy ciężkie, ale pancerne koła zbudowane na wytrzymałych i szerokich obręczach DT Swiss G540.

Na zjazdach rower prowadzi się identycznie jak Esker 6.0, jest stabilny, przewidywalny i szybki, można odczuć lekką różnicę 3 mm w BB Dropie, ale to detal. Esker 7.0 to kontynuacja dobrych opinii tej serii podczas szybkich zjazdów po lesie – to jest główna cecha, za którą cenię ten rower. Długa, ale nie przesadzona baza kół, płaskie kąty i w miarę krótki tylny trójkąt – to wszystko powoduje, że sam Esker prowadzi się jak po sznurku, ale te cechę odkryjecie biorąc go w teren górski, a nie na płaskie szutry.

Podsumowanie

Jaki zatem jest Esker 7.0? Poprawny. Jest jak najbardziej dobry, ma wszystkie cechy kompletnego roweru gravelowego. Prowadzi się stabilnie, jest stosunkowo lekki, szybki i sztywny. Ma sporo otworów pod bikepacking. Mieści oponę 700x50c. Jest łądny i nawet w rozmiarze XL wygląda dość proporcjonalnie. Jeśli dodamy do tego cenę (7599 zł) wychodzi nam bezkonkurencyjna maszyna do połykania kilometrów. Bardzo, naprawdę bardzo chciałem się tutaj czegoś przyczepić, ale nie mam czego. Esker 7.0 jest poskładany z głową – sprawdzona karbonowa rama, GRX 1×11, względnie dobre koła (na czymś trzeba było oszczędzić, żeby uzyskać tak dobrą cenę) i komponenty Fizik’a w postaci siodła i owijki sprawiają, że ten rower wygrywa każde zestawienie pod względem jakość/cena. Nie lubię słodzić, ale co mam zrobić mając do dyspozycji taką maszynę? Zdaję sobie sprawę z niekoniecznie dobrej opinii na temat marki Kross czytając Wasze komentarze na portalach społecznościowych, ale pamiętajmy, że nie wszyscy są idealni, a sam Kross prezentując nam Eskera 7.0 pokazał jak zrobić tani, a bardzo dobry rower. Ode mnie wysoka 5 dla ludzi odpowiadających konkretnie za 7.0. Mam nadzieję, że Kross pójdzie za ciosem i tak jak kiedyś Level, Esker stanie się znakiem rozpoznawczym tej marki, bo zbudowali sobie naprawdę dobrą pozycję tym segmentem rowerów.

Dostępność w sezonie 2021

Wielu z Was mówi „rower widmo” i ciężko się z tym nie zgodzić. Covid namieszał w każdej części gospodarki, w tym branży rowerowej. Od połowy sezonu 2020 jesteśmy skazani na zapisywanie się po konkretny rower na listę u swoich sprzedawców, oczekując że wymarzona maszyna niebawem wpadnie w nasze ręce. Jak będzie z 7.0? Musze przyznać, że nie wiem. Chciałbym Wam powiedzieć, że będą w tym sezonie, ale skłamałbym twierdząc, że tak. Brakuje komponentów, niektóre towary mają nawet rok opóźnienia, w tym GRX, którego bardzo potrzeba do zbudowania tej maszyny. Zastąpienie go Sram’em, też nie jest niestety łatwe, bo są spore braki na stock’ach producentów. Więc jeśli w ogóle pojawi się ten rower to obstawiam, że zobaczymy go w całkowicie nowej konfiguracji, prawdopodobnie na Sramie Apeksie/Rivalu. Nic na to nie poradzimy, takie mamy czasy. Czy warto poczekać? I tak i nie. Z jednej strony szkoda sezonu na czekanie, ale z drugiej, myślę że warto go brać pod uwagę przy zakupie roweru na sezon 2022. Miejmy nadzieję, że jednak zobaczymy go jeszcze w tym roku, ciesząc się z jazdy po naszych polskich, dzikich bezdrożach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *