Jak zbudowałem swojego gravela. Drugie życie starego Giant’a.

Karol, nie chciałbyś mi sprzedać swój rower skoro kupujesz nowy?
– pewnie! Jeśli Ci się tylko na coś przyda to bierz!

Przydał się! Już wtedy, gdy serwisowałem go przed nowym sezonem wiedziałem, że ta rama ma spory potencjał. Nie mogłem sobie jej odpuścić.

GIANT KINGS PARK – pewnie większość z Was nie wiedziała o istnieniu takiego roweru, ja również. Stara konstrukcja z 2000 roku (prawdopodobnie), stalowa rama ze sztywnym widelcem, v-break, sztyca z amortyzacją, regulowany wspornik… nic ciekawego, zwykły stary rower crossowy. Ale… rower, który miał sterówkę 1 1/8 cala, dosyć ciekawą geometrię zbliżoną do rowerów przełajowych i ku mojemu zdziwieniu, mieścił oponę 29×2.1! „Przemek, to ma potencjał, weź to i zrób z tym coś fajnego!” Kupiłem ten rower.

Z braku czasu na grzebanie przy nim, chwilę przeleżał na serwisie. Gdy w końcu znalazłem trochę chęci zacząłem projekt. Wizja była prosta – chcemy z tego roweru wyciągnąć to co najlepsze, zróbmy z niego rasowego Adventure Bike’a. Koło 29×2.0 – jak ma być wygodnie, to niech będzie po całości, może akurat wykorzystam go kiedyś w ciężkim kamienistym terenie obładowany po czubek siodełka. Tarcze, trzeba je tu jakoś zamontować, coś wymyślimy. Nowy widelec, krótszy, prosty i pod tarcze. Jeśli ma być to gravel to musimy tu wepchnąć baranka i klamkomanetki. Zarys jest – przechodzimy do działania.

Zwykły poczciwy stary Giant.

Najważniejsza modyfikacja jaka dotyczyła tej ramy to dospawanie mocowania do hamulca tarczowego, usunięcie piwotów i niepotrzebnych elementów oraz dospawanie przelotek pod pancerz hamulca. O pomoc zwróciłem się do lokalnych handcrafterów KARAMBA BIKES – chłopaki znają się na rzeczy i budują coraz lepsze customowe rowery. Bez problemu udało się dospawać hak do zacisku i dodatkowe przelotki, wszystko spasowane niemalże idealnie – dobra robota Panowie!

Baza gotowa, co dalej? Największym wyzwaniem po modyfikacjach ramy, było znalezienie taniego i odpowiedniego widelca. Jestem osobą, która w znacznym stopniu zwraca uwagę na detale, więc byłem dosyć wybredny przy wybieraniu tego widelca. Miał być prosty, zgrabny i mieścić koło 29. Pierwszy typ to widelec Accenta – zwykły aluminiowy widelec przełajowy, bodajże 249zł w detalu (obecnie nie ma go już w sprzedaży). No dobra, wszystko fajnie, ale koło 29 mi się tu nie zmieści. Padło więc na sztywny widelec Force 29 – niestety nie ta geometria. Myślałem jeszcze nad widelcem Salsy, niestety nie pasował mi wizualnie. Co robić? Jak żyć? Mam cię! Znalazłem widelec od młodszego brata Kings Parka – Giant’a Expedition. Idealny – mocowanie pod tarcze, prosty, mieści koło 29 i ma gratis w postaci przelotek do kabla od prądnicy – strzał życia. Całość połączyłem tanimi sterami Neco – nie było to łatwe, dolna miska musiała być szersza, żeby idealnie pasować do korony widelca, a przy tym górna musiała nie odstawać od rury sterowej. Udało się, a efekt był taki jaki oczekiwałem.

Rower postawiłem na solidnych kołach zbudowanych na kapslowanych obręczach DT Swiss TK540, szprychach Sapim Leader 2.0, piaście Deore XT (tył) i przedniej piaście z dynamem Shimano 3D72. Chciałem prądnicę, podczas długich wypraw nie musimy się martwić o przednią lampę i o jakość światła (przednia lampka, którą zasila prądnica to mocna lampa Busch&Muller), poza tym zawsze możemy sobie naładować nią telefon podczas jazdy. Nie ciągnąłem kabla do tylnej lampki, uznałem że jest to zbędne i zwykła lampka ładowana przez usb mi wystarczy. Opony – chciałem oponę grubszą, z lekkim terenowym bieżnikiem. Padło na sprawdzone opony Continental RaceKing 29×2.0. Niskie opory toczenia na asfalcie, bardzo dobra przyczepność w terenie, a przy tym znakomita amortyzacja i pochłanianie drgań.

Jaki napęd? Zdecydowałem się, że w zupełności wystarczą mi przełożenia 1×10. Na bębenek piasty założyłem solidną kasetę Deore XT 10rz. w połączeniu z jednoblatem 38T od chińskiego Motsuv’a z aliexpress (nie jest to najlżejsza zębatka, ale była tania i w zupełności mi wystarczy, kiedyś może ją zmienię). Sam napęd w terenie radzi sobie bardzo dobrze, biegów nie brakuje nawet na stromych podjazdach. Podczas jazdy po płaskim blat 38T jest wystarczający i pozwala dosyć efektywnie utrzymywać prędkość.

Napędem steruje solidna i bezproblemowa Tiagra 4700 (klamkomanetki i tylna przerzutka). Rozważałem jeszcze 10rz 105 5700, ale akurat nadarzyła się okazja na kupno Tiagry, więc nie zastanawiałem się zbyt długo nad zakupem. Za moje hamowanie odpowiadają bardzo mocne i solidne hamulce Avid BB7 Road – jak opisywałem wcześniej w poście o Eskerze 4.0, hamulec naprawdę daje radę i w połączeniu z klamką Tiagry sprawuje się bez zarzutów.

Długo zastanawiałem się nad doborem siodełka, ostatecznie padło na klasyczne zamszowe siodełko Selle Italia Turbo – chyba jedno z najwygodniejszych siodełek na jakich jeździłem. Serio. Za układ moich rąk odpowiada 48mm kierownica z Authora Ronina. Czemu zdecydowałem się na tak szeroką kierownicę? Szersza kierownica pozwala nam na przymocowanie większej sakwy bezpośrednio do niej, poza tym jest stabilniejsza podczas zjazdów w terenie. Najprawdopodobniej wymienię ją na kierownicę gravelową rozszerzaną w dolnym chwycie – doda mu trochę charakteru.

Dobra dobra, przecież wspomniałeś o tym, że ma być to Adventure Bike… i taki jest! Rower wyposażony jest w dwa bagażniki Tubus’a (obecnie zdemontowane, rower służy mi do treningów podczas zimy), mogę obładować go jak tylko mi się podoba. Dodatkowo mam drugi komplet opon – Schwalbe Marathon Plus Tour 42 z wkładką antyprzebiciową, a do nich komplet błotników SKS’a. Cały rower mogę przekonwertować na wersję z prostą kierownicą, hamulcami hydraulicznymi i napędem 3×10. Jak widzicie, rower mogę sobie dostosować jak tylko mi się podoba, w zależności od tego w jakim terenie będę go używał. Mogę mieć treningowego przełaja, turystycznego „dzika z bagażnikami”, albo miejskiego commutera do codziennej jazdy.

Wersja 1.0 – prosta kierownica i niepasujące siodełko, napęd 3×10

To chyba tyle jeśli chodzi o specyfikacje całego roweru. Na zdjęciach możecie zobaczyć jak się prezentuje. Niestety nie mam wersji z bagażnikami i błotnikami, ale niebawem postaram się wrzucić. Cały rower muszę jeszcze rozebrać i pomalować. Nie wiem jeszcze jaki to będzie kolor, aczkolwiek bardzo podoba mi się obecny i chyba przy nim zostanę – w pełni oddaje charakter wyprawowy tego roweru. Oprócz malowania, odtworzę grafikę w nowym stylu z klasycznym smakiem. Będzie łał!

Po co stworzyłem ten rower? Myślę, że chciałem po części udowodnić, że to co stare nie zawsze nadaje się do kosza, można dać takim przedmiotom drugie życie. Poza tym już dawno nie robiłem jakiegoś rowerowego projektu i w końcu nadarzyła się ku temu okazja. Ogólnie po skończeniu roweru, miałem zamiar go sprzedać, ale chyba ciężko będzie mi go oddać… jest za fajny 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

5 komentarzy “Jak zbudowałem swojego gravela. Drugie życie starego Giant’a.”